20- 21.10.2015r.
Opuszczamy stolicę Albanii, ale jeszcze tu wrócimy 🙂 Kierujemy się do miejscowości Berat, która słynie z tysiąca okien.
Część drogi mija nam w towarzystwie 19- latków. Czy trafiłyśmy na słynny gang Albański? Nie 🙂 Po krótkiej rozmowie okazuje się, że młodzieńcy jadą do szkoły 🙂 W Beracie korzystamy z tego, że jest już grubo po sezonie. Nasza umiejętność negocjacji pozwala nam spaść z ceny o połowę. Także tym razem nocleg za pół darmo.
Następnie kierujemy się ku wybrzeżu. Szczęśliwie na swej drodze spotykamy samych fantastycznych ludzi. Najpierw trzyosobowy „gang albański” , a później dwójka przemiłych Greków. Po południe mija nam na wspólnym obiedzie w knajpie z widokiem na morze. Nie zabrakło oczywiście kawy, która na Bałkanach leje się strumieniami. Także nasłuchałyśmy się komplementów na temat naszej urody, uśmiechów (podobno lepszy widok niż rozbijające się fale morskie ;)). Czas niestety szybko mija… wymiana kontaktów, pomoc w ogarnięciu autobusu i noclegu , i pora na uściski.
Późnym wieczorem docieramy do Himare, czyli albańskiej riwiery. W oczekiwaniu na nocleg zasiadamy w tutejszej knajpie. Nie tak łatwo zostać niezauważonym i na naszym stole lądują kieliszki z rakiją. W głowie jedna myśl: jak się tego pozbyć? Do dziś mamy nadzieję, że odżywka z rakiji dobrze wpłynie na kwiatki 😀 W ciemnościach docieramy do przeuroczego domku, który stanie się naszym miejscem pobytu. To był długi dzień…. Jak się okazuje jeszcze się nie skończył….o godzinie 2 budzą nas grzmoty, ulewa i iskrząca lampa. Czym prędzej wyskakujemy na balkon. Cel: ratować ubrania i buty przed zalaniem. 1:0 dla deszczu. But Agnieszki pełen wody…